Naukowiec. To słowo zdecydowanie zobowiązuje. Gdy je wypowiadamy, widzimy od razu takie postacie jak Maria Skłodowska–Curie czy Alfred Nobel. Myślimy o nobliwych profesorach, którzy zajmują się bardzo ważnymi problemami tego świata, bacznie obserwują, wyciągają wnioski, analizują i syntetyzują, odkrywają, zmieniają, przekształcają i nieustannie pracują na to, by zwykłym ludziom żyło się lepiej i łatwiej. Spędzając całe dnie na mrówczej pracy w laboratorium. Wielkie mają przy tym zasługi dla ludzkości. Ale, co u licha może znaleźć szanujący się naukowiec w zdaniu: „Pić po jednej łyżce stołowej syropu rano?”. Wcale nie jest to tak trywialne zdanie jak może się czytelnikowi wydawać. Otóż może się tam kryć bardzo istotne dla rasowego badacza pytanie: „Po łyżce stołowej czyli dokładnie ile?”.
To właśnie postanowili sprawdzić naukowcy jednej z łódzkich szkół wyższych. Grupa badawcza zbadała dziewiętnaście zestawów, złożonych z łyżek stołowych i łyżeczek do herbaty. Badane sztućce pochodziły z szesnastu gospodarstw domowych. Trudno powiedzieć czy analizy przeprowadzone na tej próbie były wiarygodne. Ankietowani nie podali bowiem informacji, czy dla dobra nauki zostały poświęcone ich własne sztućce czy może jednak były tam jakieś łyżki reprezentujące mniej inteligenckie środowiska.
Wyniki badań oczywiście nie były odkryciem naukowym na miarę Nagrody Nobla, z którejś z nauk ścisłych. Rzecz jasna, łyżka łyżce nierówna, co może oznaczać, że próba zawierała jednak łyżki profesorskie
i chłopskie. Wróćmy jednak do meritum czyli rezultatu badań. Łyżki stołowe i do herbaty nie nadają się do odmierzania leków, bo po pierwsze, różnią się, że tak to ujmę, „litrażem”, natomiast po drugie (i nieco bardziej odkrywcze, a właściwie mieszczące się chyba w niewyjaśnionych zjawiskach tego świata), każdy z pięciokrotnych pomiarów przeprowadzony przy pomocy tej samej łyżeczki był inny. Gwoli wyjaśnienia, w informacjach na temat procedury badawczej nie podano, co badacz mierzył rzeczoną łyżeczką i czy potem lub w tak zwanym międzyczasie to spożywał.
Innymi słowy, łyżką raczej spożywaj, a nie odmierzaj. Oczywiście nie upadłam na głowę i nie mam zamiaru twierdzić, iż kategorycznie należy zrezygnować z odmierzania najrozmaitszych „płynów” na zasadzie 1, 2, 3 łyżki/łyżeczki, jednakże w bardziej profesjonalnych przypadkach, radziłabym użyć pipety.
Agnieszka Całek